- Znów zaczynacie? Znów będziecie dla niego takie wredne?
- Ja tam nigdy nie przestałam. I nie ufam mu za grosz. Chloe wstała. - Zadzwonię do niego. Pokażę wam, że jest w biurze. - W niedzielę nikt nie odbierze. - Zadzwonię na komórkę. - To żaden dowód - wytknęła jej Imogen. Chloe wiedziała, że siostra ma rację, ale nie zamierzała się poddać. Zresztą lubiła stawiać się Imo. Jeśli zechce zadzwonić do Matthew na komórkę, zrobi to, a Imo niech się wypcha. Kat siedziała sama na drugim piętrze i nadrabiała zaległą papierkową robotę, kiedy usłyszała sygnał. Komórka Matthew leżała na biurku, natomiast on sam pracował na górze z MacNeice'em nad paroma pomysłami, jakie wynikły w trakcie narady nad projektem kościoła. Kat przeczekała kilka sygnałów, spodziewając się, że włączy się poczta głosowa, ale dzwonienie nie ustawało, więc w końcu zdecydowała się odebrać. - Telefon Matthew Gardnera. - Kto mówi? - spytał wyraźnie zaskoczony młody głos. - Koleżanka. Coś powtórzyć? Chloe odłożyła słuchawkę. - Kto odebrał? - spytała Flic. Biznes traci, ryby gniją, a biurokracja pęcznieje. Oto rzeczywistość po brexicie - Jakaś baba. - Jaka? 200 - Nie podała nazwiska. Powiedziała, że jest koleżanką, a potem się rozłączyłam. - Skurwiel! - syknęła Imo. - Może i koleżanka - zauważyła znacząco Flic. - Na pewno! - przekonywała ją Chloe. - Bo po co miałaby tak mówić? - To dlaczego się rozłączyłaś, kretynko? - spytała Imogen. We wtorek, kiedy Kat, Matthew i Robert Fairbairn wychodzili razem z budynku w porze lunchu, Kat przypomniała sobie, że nie kupiła prezentu urodzinowego dla narzeczonego przyjaciółki, a dziś wieczorem wybiera się na imprezę. - Muszę pojechać do Selfridge'a - powiedziała. - Po co jechać taki kawał? - spytał Fairbairn. - Tu też jest mnóstwo sklepów. - Idź do Heala - poradził jej Matthew. Kat pokręciła głową. - On pracuje koło Marble Arch i w ogóle nie ma czasu na chodzenie po sklepach. Jeśli kupię coś u Selfridge'a, a nie trafię w jego gust, to przynajmniej będzie miał blisko, żeby wymienić. - Popatrzyła z namysłem na kolegów. - A może któryś z was pomoże ulga na dziecko 2020 mi wybrać? - Nie ja - odrzekł szybko Fairbairn. - Nie cierpię wybierania prezentów. Matthew zerknął na zegarek. - Tylko musimy się pośpieszyć. Poszli do działu krawatów na parterze, gdzie na życzenie Kat Matthew zarzucał sobie kolejno na szyję nieskończoną liczbę jedwabnych krawatów o niepoważnym charakterze. - Matthew! Tak myślałam, że to ty! Obrócił się i zobaczył obładowaną torbami Zuzannę.