W obu wydziałach był przydatny. Żaden nie wiedział, jak go wykorzystać.
Jeszcze nikomu o tym nie mówił, nawet Rainie, ale zastanawiał się nad kolejną zmianą. Miesiąc temu ktoś mu to zaproponował. Miałby zacząć pracę w charakterze psychologa w Narodowym Centrum Analizy Brutalnych Przestępstw. W wieku prawie pięćdziesięciu lat miałby wrócić do czynnej pracy i zająć się robotą w terenie. Szczerze mówiąc, brakowało mu tego. Kiedy Quincy zaczął pracować w FBI, mówił sobie, że będzie to robił dla szczytniejszych celów. Dwa lata prowadził prywatną praktykę psycholo¬ giczną, a skoro dochody były niezłe (o co chodziło głównie Bethie) i praca była ciekawa (o co chodziło głównie jemu), czuł jakiś niepokój. Chętnie zrezygnowałby z pracy policyjnej i zajął się pracą naukową, ponieważ przede 38 wszystkim interesowała go psychologia. Teraz jednak uświadomił sobie, że brakuje mu pracy detektywa. Dreszcz pościgu, zżycie z innymi agentami, uspokajający ciężar noszonej w kaburze broni. Kiedy później tego roku ktoś złożył mu propozycję, sprawa wydała się prosta. Wkrótce Quincy pracował nad stu dwudziestoma sprawami rocznie. Rutynowo odwiedzał cztery miasta w ciągu pięciu dni. Miał przy sobie neseser pełen zdjęć najniebezpieczniejszych przestępców. Dawał rady, dzięki którym ratowano komuś życie, ale czasami nie zauważał czegoś i wtedy ludzie ginęli. Jego córki rosły, małżeństwo się rozpadało. Był tak pochłonięty wykonywaniem swojego zawodu, że nie zauważył nadciągających czarnych chmur. Zanim Jim Beckett uciekł z więzienia w Massachusetts, zabijając dwóch strażników, Quincy był żywą reklamą człowieka wypalonego. Zanim zakończono sprawę śmierci kilku jego kolegów, których szanował i poważał, wiedział już, że musi zmienić swoje życie. Przeniósł się do SBB, gdzie mógł planować swoje podróże i dzięki temu więcej czasu poświęcać córkom. Ich dzieciństwo jakoś przeleciało mu między palcami. Teraz, kiedy już chodziły do liceum, starał się wszystko nadrobić. Trochę za późno... W Quantico opracowywał i prowadził zajęcia, jednocześnie obserwując szkolne mecze piłki nożnej. Zaczął badać minione przypadki, w tej liczbie sprawę notorycznego zabójcy dzieci - Russella Lee Holmesa. Był na szkolnej uroczystości, kiedy Mandy ukończyła liceum. Przeglądał akta spraw, przyglądając się wielokrotnym zabójcom, których nigdy nie złapano. Pomógł Kimberly wybrać właściwy college. Stworzył spis kontrolny, który mógł pomagać w identyfikacji potencjalnych wielokrotnych zabójców. Odebrał telefon, w którym poproszono go, żeby przyjechał do pewnego szpitala w Wirginii, gdzie przyglądał się śmierci swojej córki. Czas sprawił, że Quincy żałował. Ale nauczył go też szczerości. Zrozumiał wreszcie, że jego praca wcale nie prowadzi do ocalenia świata. Pracował jako agent z tych samych powodów, dla których ludzie byli księgowymi, adwokatami i urzędnikami w wielkich firmach. Po prostu był w tym dobry. Lubił wyzwania. I czuł ogromną satysfakcję, kiedy robota została porządnie wykonana. Nie był takim mężem, jakim pragnął być. Nie był takim ojcem, jakim miał nadzieję być. Ale poprzedniego roku skojarzył trzy wielokrotne zabójstwa, które miejscowi śledczy uznali za całkiem przypadkowe. Był cholernie dobrym agentem. Z każdym kolejnym rokiem pracował nad tym, żeby stać się lepszym człowiekiem. Na krótko przed wypadkiem naprawdę starał się nawiązać nieco bliższy kontakt z Mandy. Teraz próbował 39