Edward uważnie analizował jego słowa. Czyżby coś źle zrozumiał?
- Nie przejmuj się tak. Zawsze możesz zmienić zdanie. Załatw to, czego nam trzeba, a dziewcząt nie zabraknie. Ile czasu ci to zajmie? Z najwyższym trudem Edward oderwał myśli od tego, co właśnie usłyszał, i skupił się na rzuconym mu wyzwaniu. Czy Aro go sprawdzał, czy zastawiał pułapkę? - Żaden problem - odpowiedział niedbale. - Dziewczęta mogą wjechać choćby dzisiaj. -I to akurat była prawda. - Ale jeżeli wszystko ma się odbyć bez zadawania pytań i wzbudzania podejrzeń, to musi trochę potrwać. Aro słuchał w milczeniu, Edward zaczął się denerwować. Czyżby został zdemaskowany? Po pauzie, która wydawała mu się aż nazbyt długa, gangster skinął głową. - Dobrze, ale chcę być informowany na bieżąco. Miej się na baczności. W mojej organizacji nie ma miejsca dla tych, którzy nie dotrzymują obietnic. Czy to było ostrzeżenie dla niego, czy aluzja do Zurańczyka, który pomagał przy tamtym przekręcie? Nikt inny nie mógłby załatwić pozwolenia na wjazd do kraju prostytutkom Ara, a co dopiero pozwolenia na pracę, a Edward miał taką możliwość tylko ze względu na wykonywane zadanie. Kusiło go, żeby otwarcie zapytać o współpracującego z gangiem zuranskiego polityka. To jednak mogłoby wystawić na ryzyko powodzenie całej operacji. Edward z trudem hamował niecierpliwość. Marzył, by się w końcu wyplątać z tej brudnej afery. Niestety najpierw musiał zyskać pełne zaufanie Ara. Było jedno pytanie, które mógł zadać. - Masz tu już jakieś dziewczęta? - zapytał tak obojętnie, jak tylko zdołał. - Nie jestem aż takim szaleńcem – odpowiedział Aro. - Sporo za nie zapłaciłem, są czyste, ładne i kompetentne. Nie zamierzam pogrzebać tej inwestycji, pozwalając im pracować bez oficjalnego pozwolenia. Heidi i kilka innych są na jachcie z przeznaczeniem dla specjalnych klientów, którym ufam i którzy być może będą chcieli zarezerwować sobie ich usługi. Jeden z moich ludzi pilnuje, żeby nie wychodziły bez mojej wiedzy. Reszta czeka w bezpiecznym miejscu poza granicami kraju. Ktoś się tam nimi zajmuje. Chciałbyś zobaczyć te, które mam tutaj? psychoterapia przez ciało Edward skinął głową. W pięć minut później stanęło przed nim sześć uderzająco pięknych młodych kobiet, całkowicie mu nieznanych. Nie było wśród nich Belli, a nie ulegało wątpliwości, że gdyby którejkolwiek z dziewcząt brakowało, Aro wiedziałby o tym. - Jeżeli chcesz, możesz mieć Heidi dzisiejszej nocy. Któryś z moich ludzi przywiezie ją do ciebie, a potem zabierze z powrotem. A może wolisz spędzić z nią kilka godzin teraz? Edward potrząsnął głową. -'Nie. Muszę pomówić z pewnymi ludźmi w sprawie, o której rozmawialiśmy – wyjaśnił zgodnie z prawdą. Bella usłyszała kroki Edwarda i zamarła w oczekiwaniu, wpatrzona w zamknięte drzwi gabinetu. Pokój z pewnością był w założeniu przeznaczony na sypialnię, ale umeblowano go jak pokój biurowy - wstawiono biurko, komputer, małą sofę i półki z książkami. Bella zauważyła historię Zuranu. W bardziej sprzyjających okolicznościach chętnie by ją przeczytała. Kiedy wreszcie spadną ceny mieszkań? Serce waliło jej mocno. Odkryła, że tylko to pomieszczenie ma zamek w drzwiach, więc postanowiła tutaj poczekać na powrót Edwarda. W ten sposób przynajmniej nie zdoła wyrzucić jej siłą. Pokój miał przyległą łazienkę, ale w sumie był niewielki i Bella zaczynała się w nim czuć nieco klaustrofobicznie. Apartament wydawał się pusty. Czyżby Bella wzięła sobie jego słowa do serca i wyjechała? Ku swojemu zdumieniu nie ucieszył się z tego tak, jak przewidywał. Nadmiernie rozwinięte poczucie obowiązku sprawiało, że wolał pomyślne zakończenia. Poza tym zdecydowanie nie chciałby musieć zamartwiać się losem tej lekkomyślnej, młodej kobiety. Wciąż czuł w powietrzu jej zapach - czysty, lekki i delikatny. W kuchni, ku swojej uldze, zobaczył jej torebkę i komórkę. Najwyraźniej Bella wciąż tu była. Wyciągnął z torebki jej paszport. Z gabinetu doszedł go lekki szelest. Edward zmarszczył brwi. - Bella? Na dźwięk jego głosu Bella usztywniła się jeszcze bardziej. Edward zauważył, że zamknęła się na klucz i zaklął pod nosem. - Otwórz drzwi - poprosił. - Nie masz prawa mówić mi, co mam robić! - odkrzyknęła ze środka. - Możesz sobie uważać, że to twój apartament, ale mój ojciec też miał poświadczone prawo własności. Teraz on nie żyje, a apartament jest mój. Nie zamierzam pozwolić ci się zastraszyć i zostanę tu, dopóki nie będę pewna, że nikt mi go nie zabierze. Była dumna z pewności i zdecydowania w swoim głosie i ze starannie dobranych sformułowań. A więc nie była prostytutką, ale pieniądze z pewnością były dla niej ważne, nawet bardzo ważne, skoro zdecydowała się zostać pomimo jego gróźb, pomyślał drwiąco. Kiedy mówiła o śmierci ojca, w jej głosie nie brzmiały żadne emocje. - Porozmawiajmy o tym - zaproponował. - Już próbowaliśmy - przypomniała mu – ale nie słuchałeś. Chcesz, żebym została deportowana, bo wtedy zatrzymasz apartament - Nie bądź śmieszna. - A jestem? Masz klucz do apartamentu, podobnie jak ja. Wiesz o aferze z podwójną sprzedażą, ale nie zgłosiłeś swoich praw, tak jak ja to zrobiłam. Sprawdziłam to! - rzuciła wyzywająco. - Skoro naprawdę uważasz ten apartament za swój, to jest pierwsza rzecz, którą powinieneś był zrobić. Myślę, że jesteś zwykłym oszustem, a to miejsce wcale do ciebie nie należy. - Mogła spokojnie mówić to wszystko, czując się bezpieczna za zamkniętymi drzwiami. - Więc zamierzasz tam siedzieć i głodować? - zapytał Edward. - Rozstrzygnięcie tego typu spraw zajmuje sporo czasu. Rzeczywiście, szczęśliwa, że może się od niego odgrodzić, zupełnie nie pomyślała o jedzeniu! - Człowiek może przeżyć kilka tygodni o samej wodzie. karta multisport - Niektórzy, na przykład Beduini, tak. Ale co do ciebie, nie byłbym taki pewny. Poza tym mam zapasowy klucz do gabinetu. Bella spojrzała na drzwi. - Nie jestem prostytutką - zapewniła raz jeszcze. Edward parsknął niecierpliwie. - Wiem. Wiedział? Co się zmieniło? - Mogłabym złożyć na ciebie skargę za to, co zrobiłeś i powiedziałeś. - Na pewno nie stamtąd, gdzie siedzisz – odparł zwięźle. - Mojego komputera nie uruchomisz, a komórkę zostawiłaś w kuchni, razem z torbą. Rozmawiając z nią, jednocześnie wystukał numer gorącej linii szefa policji Zuranu. Miał teraz dość informacji o Belli, żeby ją sprawdzić. Wszedł do kuchni i włożył jej paszport z powrotem do torebki. Zamierzał zlecić zebranie wszelkich możliwych informacji na jej temat.